Urzędników nie obchodzi los dzieci z Izdebek!
STARA WIEŚ/PODKARPACIE. To co wyprawia się w sprawie dzieci z Izdebek przechodzi ludzkie pojęcie. Urzędnicy nie poczuwają się do odpowiedzialności za dzieci i nie płacą Siostrom Służebniczkom za ich pobyt w domu pomocy społecznej. Nie wiadomo tylko, o których urzędników chodzi.
Dorota Mękarska
Ta sytuacja trwa już ponad rok. Rodzeństwo trafiło do domu pomocy społecznej dla dzieci i młodzieży prowadzonego przez zakonnice w Starej Wsi, gdy po procesie ich ojciec trafił do więzienia za molestowanie seksualne własnych dzieci. Cała dziesiątka w połowie zeszłego roku znalazła schronienie u Sióstr Służebniczek, gdyż rodzice zostali pozbawieni opieki rodzicielskiej. Siostry z własnych środków zaczęły pokrywać koszty utrzymania dzieci licząc, że zgodnie z prawem otrzymają ich zwrot.
Koszt jednego dziecka to 3,8 tys. zł za miesiąc. Za całą czeredę wychodzi 38 tys. zł. Przez czas pobytu dzieci w domu Siostry Służebniczki zadłużyły się więc na kwotę kilkuset tysięcy złotych, gdyż zakon nie posiada własnych środków na utrzymanie dzieci.
Jak tłumaczyła nam w marcu s. Edyta Wójtowicz, dyrektor DPS w Starej Wsi, te długi należy spłacić, a na utrzymaniu jest cały dom. Trzeba zapłacić pracownikom, bo przecież nie pracują za „Bóg zapłać”.
Jest wyrok sądu
Jak już wyjaśnialiśmy, zgodnie z ustawą o pomocy społecznej za pobyt dzieci w DPS powinna zapłacić gmina Nozdrzec, której mieszkańcami są rodzice dzieci. Jednakże po pozbawieniu ich przez sąd praw rodzicielskich, gmina stanęła na stanowisku, że ten obowiązek na niej nie ciąży. Scedowała go na gminę Brzozów, gdyż dzieci zamieszkały na jej terenie. Gmina Brzozów uznała zaś, że nie ma żadnego tytułu prawnego do ponoszenia tych koszów i skierowała sprawę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Kolegium stanęło na stanowisku, że za dzieci powinien zapłacić powiat brzozowski. Władze powiatu brzozowskiego sprawę skierowały do sądu. W marcu br. Sąd Okręgowy w Krośnie orzekł, że za pobyt dzieci w domu pomocy społecznej ma zapłacić ta ostatnia jednostka samorządu terytorialnego. Tak się jednak nie stało.
Zagrożone jest dobro pokrzywdzonych przez los dzieci
Stowarzyszenia „Europa Tradycja” z Komborni, które reprezentuje siostry zakonne, bombarduje w tej sprawie kogo może. Wszystko jak grochem o ścianę.
8 marca b.r. skierowało do premiera pismo podpisane przez prezesa Ryszarda Skotnicznego, w którym czytamy:
Zgodnie z tym, co zapowiada przywołane pismo, zostało wydane orzeczenie Sądu Okręgowego w Krośnie dokonujące wykładni wcześniejszego postanowienia sądu. Niestety, nie przyczyniło się ono do załatwienia sprawy, a wręcz spowodowało kolejne bardzo poważne zagrożenie dobra, bardzo już przecież poszkodowanych życiowo, dzieci.
Oto bowiem okazuje się, iż dla organów administracji publicznej uczestniczących w załatwianiu sprawy orzeczenie to oznacza, że dzieci powinny zostać przeniesione do domu dziecka. Oznacza to dla nich kolejną zmianę środowiska życiowego – domu, w którym opiekę zapewniają im Siostry, jak i szkół.
Na dodatek wydane orzeczenie nie wpłynęło na załatwienie sprawy zabezpieczenia materialnego pobytu dzieci u Sióstr, które dotychczas nie otrzymały żadnych, z zaległych od miesięcy, środków. Oprócz ofiarności prywatnej, która nastąpiła po upublicznieniu sprawy, jak i niewielkich kwot z Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym, sytuacja dzieci i Sióstr nie zmieniła się, a w ramach tego, co zapowiadane obecnie, może się tylko dalej pogorszyć. W związku z powyższym po raz kolejny zwracamy się o jednoznaczne i skuteczne ustalenie, który z podmiotów administracji publicznej ma dokonać zapłaty zaległych kwot oraz płacić je w przyszłości. Ponadto, jeśli nie ma to się odbyć z kolejną krzywdą dzieci, rozwiązanie powinno uwzględniać ich dobro, które w tym momencie zdaje się polegać na tym, by dzieci pozostały tam, gdzie są, pod opieką osób, do których już się przyzwyczaiły i gdzie sama opieka jest na odpowiednim poziomie.
To jest działanie bezprawne!
Mimo tych starań, jak informuje w mediach społecznościowych prezes Skotniczny problem nie tylko nie został rozwiązany, ale wręcz się pogłębił.
– Po niekończącej się wymianie pism między wojewodą, starostą, Samorządowym Kolegium Odwoławczym, Rzecznikiem Praw Dziecka okazało się, iż władze państwowe wolałyby raczej, by dzieci zostały odebrane siostrom i trafiły do innego rodzaju placówki. Byłoby to oczywiście kolejną wielką krzywdą dla samych dzieci, ale raczej również działaniem bezprawnym – grzmi pan prezes. – Po tym, gdy sąd orzekł o umieszczeniu dzieci u sióstr, inne organy państwowe powinny znaleźć sposób wykonania tego orzeczenia. Tymczasem nie sposób nie odnieść wrażenia, iż wielu urzędnikom chodziło raczej o maksymalne zagmatwanie sprawy tak, by tworzyć podkładkę pod twierdzenie, iż to nie ich rzecz.
Stowarzyszenie rozważało ponowne skierowanie sprawy do sądu, ale nie dość, że pociągnie to za sobą dodatkowe koszty, to spowoduje przedłużenie sprawy, a dla Sióstr Służebniczek każdy miesiąc to być albo nie być. Dlatego też stowarzyszenie zdecydowało się skierować pismo do Prokuratora Generalnego, jako najbardziej właściwego organu do przywracania praworządności.
– Poza tym, naszym zdaniem, należałoby rozważyć, czy w dotychczasowych działaniach urzędniczych nie doszło do niedopełnienia obowiązków, co również wymagałoby stosownych kroków prawnych – zaznacza prezes Skotniczny.
Gdzie jest państwo?
Stowarzyszenie poinformowało Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego o przebiegu sprawy, niekończącej się wymianie pism i coraz większymi tarapatami finansowymi Sióstr Służebniczek. Jak zauważa prezes stowarzyszenia:
Bardzo trudno pogodzić się z tym, iż w strukturze władz publicznych nie można doprowadzić do załatwienia takiej sprawy. Działanie mechanizmów państwowych można uruchomić jedynie w drodze orzeczeń sądów. Dlatego prosimy Prokuratora Generalnego jako szczególnie upoważnionego, by dbać o praworządność, o zbadanie tej sprawy. Jeśli faktycznie nie ma innego wyjścia, wszczęcie stosownych postępowań na rzecz dzieci i sióstr, co jest uprawnieniem Prokuratury w ramach różnych procedur.
Naszym zdaniem sprawa wymaga zbadania również od strony niedopełnienia obowiązków. Wydaje się nieprawdopodobne, iż wszyscy urzędnicy działali w tej sprawie prawidłowo. Nieskończony ciąg pism wymienianych między wszystkimi uczestnikami robi raczej wrażenie momentami wręcz celowego gmatwania sprawy, tworzenia sytuacji bez wyjścia.
Sytuacja staje się krytyczna
Kolejne pismo stowarzyszenie wysłało do wojewody podkarpackiego.
– Nadal uważamy, iż jako podmiot właściwy w nadzorze nad działaniem samorządu terytorialnego, to wojewoda powinien ustalić, kto właściwie od początku zobowiązany był przekazywać stosowne środki dla dzieci – zauważa prezes Skotniczny.
W piśmie do wojewody stowarzyszenie zajmuje następujące stanowisko:
W znanej Pani Wojewodzie sprawie dziesięciorga rodzeństwa pozostającego pod opieką Sióstr Służebniczek w Brzozowie, sytuacja staje się krytyczna. Podejmowane przez cały zespół podmiotów publicznych działania (wojewoda, starosta, Samorządowe Kolegium Odwoławcze, Rzecznik Praw Dziecka, sądy, prokuratura) nie tylko nie doprowadziły do rozwiązania problemu, ale wręcz odwrotnie, do jeszcze większego zawikłania sprawy. Dzieci i Siostry wciąż nie otrzymują środków, które po orzeczeniu sądu umieszczającego dzieci u Sióstr, powinny być regularnie wypłacane przez stosowne podmioty władz publicznych. Wciąż nie udało się wiążąco i skutecznie ustalić, który podmiot ma to czynić. Natomiast lansowana koncepcja, iż dzieci nie przebywają u Sióstr jako prowadzących dom pomocy społecznej, tylko na podstawie pieczy zastępczej, uczyniła rzecz jeszcze trudniejszą – gdyż Siostry po prostu nie prowadzą podmiotu, który działa w oparciu o tę ustawę.
W gruncie rzeczy wygląda obecnie na to, iż pomysł z pieczą zastępczą miał ma na końcu doprowadzić do odebrania dzieci Siostrom. Będzie to olbrzymia krzywda dla dzieci, które w końcu zostały otoczone właściwą opieką, ułożyły swoje życie i pomału wracają do normalności. Zmiana całego otoczenia, opiekunów, szkół – w najgorszym przypadku przez umieszczenie dzieci w placówce w rodzaju dom dziecka, jest całkowicie nieakceptowalna moralnie, ale i prawnie, skoro wszystkie przepisy podkreślają, iż we wszelkich takich sytuacjach należy przede wszystkim kierować się dobrem dziecka.
Z tych powodów po raz kolejny apelujemy do Pani Wojewody o próbę podjęcia działań w oparciu o przepisy umożliwiających sprawowanie nadzór na działalnością samorządu terytorialnego i doprowadzenie do skutecznego określenia, która z jednostek samorządu terytorialnego jest zobowiązana wykonać orzeczenie sądu o umieszczeniu dzieci u Sióstr w zakresie opłacenia kosztów.
Pozwolimy sobie wyrazić pogląd, iż trudno uznać za wystarczającą dobrą radę Pani Wojewody, iż “możliwą jest do wykorzystania droga cywilnoprawna trybu dochodzenia zapłaty za pobyt dzieci w domu pomocy społecznej przed sądem (pismo sygn. S-I.9421.6.1.2021.EJ)”.
Po pierwsze przecież Siostry w ten sposób na początek musiałyby ponieść znaczne koszty sądowe uruchomienia takiego postępowania. Środków nie tylko by nie przybyło, ale wręcz by ubyło.
Po drugie, przewidywany czas trwania takiego postępowania wyklucza w praktyce sensowność takich działań, bo przecież dzieci i Siostry z pewnością nie mają możliwości oczekiwać tak długo.
Jest coś głęboko niepokojącego w wizji państwa, które nie potrafi zrealizować swoich zadań przez określenie podmiotu zobowiązanego do działania i musi się w takim zakresie zdawać na rozstrzygnięcie sądu. Mówiąc językiem obozu politycznego obecnie sprawującego władzę, jest to chyba klasyczny przykład imposybilizmu.
Dlatego pozwalamy sobie apelować do Pani Wojewody o jego przełamanie. Przecięcie węzła gordyjskiego niemożności (a może i złej woli urzędniczej) przy wykorzystaniu uprawnień nadzorczych.
Starosta: To byłoby złamanie dyscypliny finansów publicznych
– Ta zła wola na pewno nie jest z naszej strony – zarzeka się Zdzisław Szmyd, starosta powiatu brzozowskiego, na którym ciąży wyrok sądu w sprawie ponoszenia kosztów za dzieci z Izdebek. I dodaje emocjonalnie. – Na litość boską trzeba załatwić tę sprawę raz, a dobrze.
Jak wyjaśnia starosta, powiat brzozowski bez mrugnięcia powieką, płacił za dzieci, gdy przebywały one w domu dziecka w Sanoku. Wydał na ten cel 800 tys. zł, ale płacił bez cienia skargi, bo tak stanowi prawo. Z chwilą przeniesienia rodzeństwa do domu pomocy społecznej, to prawo, zdaniem starosty, już nie dotyczy powiatu, ale gminy. W tym wypadku gminy Nozdrzec.
– Są dwa systemy opieki społecznej: piecza zastępcza i pomoc społeczna – wyjaśnia Zdzisław Szmyd. – Oba są regulowane oddzielnymi ustawami. W ramach pierwszego systemu funkcjonują domy dziecka, a w ramach drugiego domy pomocy społecznej. Wydatki związane z tymi pierwszymi pokrywają powiaty, a z drugimi gminy. Z wyjaśnień Sióstr Służebniczek wynika, że dzieci nie są prowadzone w systemie pieczy zastępczej, w związku z tym gdybyśmy zapłacili za ich pobyt w domu opieki społecznej to byłoby to złamaniem dyscypliny finansów publicznych. Nie mamy wątpliwości, że nie jest to nasze zadanie, ale staramy się przychodzić siostrom z pomocą jak możemy. W ramach środków z biura pracy uruchomiliśmy dla nich pomoc finansową. Staramy się też rozwikłać ten problem i piszemy w tej sprawie gdzie możemy, ale wychodzi na to nikt w tej sprawie nic nie robi, z wyjątkiem nas.
Dodaj komentarz
Zaloguj się a:
Dodając komentarz akceptujesz postanowienia regulaminu.